Mamy finał MŚ, ale tylko jeden. Wielka szkoda Krzysztofa Chmielewskiego

Mamy finał MŚ, ale tylko jeden. Wielka szkoda Krzysztofa Chmielewskiego

To mógłby być piękny finał w wykonaniu polskich pływaków. Krzysztof i Michał Chmielewscy doskonale zaprezentowali się w wyścigach na 200 m stylem motylkowym, ale ostatecznie do finału awansował tylko drugi z nich. Powód? Dyskwalifikacja Polaka, który był najszybszy w swoim półfinale i był wielką nadzieją… nawet na złoto!

 


Poranna sesja trzeciego dnia pływackich mistrzostw świata w Dosze była udana dla polskich zawodników. Doskonale spisali się bracia Krzysztof i Michał Chmielewscy, którzy wystartowali na 200 m stylem motylkowym. Pierwszy z nich wygrał swój wyścig, a w całych eliminacjach z czasem 1:56.37 zajął piątą pozycję. Z kolei Michał uplasował się na dziesiątym miejscu z czasem 1:56.83 i również uzyskał awans do półfinału.

Po południu można było liczyć na równie dobre starty obu pływaków. I faktycznie, Michał w swoim wyścigu popłynął w czasie 1:55.38, który ostatecznie dał mu trzecie miejsce i pewne miejsce w finale. Z kolei Krzysztof popłynął jeszcze szybciej, ale sędziowie dopatrzyli się przewinienia. Według arbitrów nasz zawodnik na setnym metrze dotknął ściany tylko jedną ręką, za co został zdyskwalifikowany. — Była chwila ciszy, czekaliśmy na oficjalne wyniki, nie wiedzieliśmy za bardzo o co chodzi — mówi Paweł Wołkow, trener polskiej kadry. — Chcieliśmy od razu złożyć protest, ale obejrzeliśmy dokładnie nagranie wideo i na drugim nawrocie faktycznie tylko jedna ręka dotknęła ściany, więc nie mieliśmy podstaw, by negować decyzję sędziów.



To duży pech reprezentanta Polski, który w ubiegłym roku w Fukuoce wywalczył srebrny medal na tym dystansie. — I teraz też był pretendentem do medalu - zauważa Wołkow. — Tym bardziej patrząc na wyścigi i poziom, to walczylibyśmy nawet o ten najcenniejszy krążek. Jest przykro, ale na tych zawodach dostajemy dobre lekcje jako sztab trenerski, bo w kilku przypadkach musimy rozwiązywać różne zawiłości, co też nas buduje.

Jednocześnie cała reprezentacja Polski, której sponsorem głównym jest PGE Polska Grupa Energetyczna S.A., a sponsorem PKP Cargo, będzie trzymała kciuki za drugiego z braci Chmielewskich w środowym finale. — Michał jest też w dobrej formie i mamy nadzieję, że spełni swoje i nasze marzenia. Na pewno powalczy o medal — przekonuje Wołkow.

Dużo powodów do radości we wtorek miał Jan Kałusowski, który popłynął na 50 m stylem klasycznym. W półfinale znalazł się dzięki dobremu występowi i rekordowi życiowemu w eliminacjach (15. miejsce, czas 27.50 s). W kolejnym wyścigu zaprezentował się jeszcze lepiej czasowo - ponownie ustanowił “życiówkę” rezultatem 27.38 s. To ostatecznie dało mu 16. miejsce w półfinale. — A do finału zabrakło 0,3 sekundy, dwukrotnie poprawiłem życiówkę i jestem szczęśliwy, że tak zakończyłem swoje indywidualne starty — mówi Kałusowski. — To też drugi czas w historii polskiego pływania na tym dystansie. Mój pierwszy start na 100 m nie był satysfakcjonujący, ale wyciągnąłem wnioski i teraz popłynąłem dużo lepiej.



We wtorek w Dosze popłynęła również Aleksandra Polańska. Polak, która wystartowała na 200 m stylem dowolnym, nie awansowała jednak do półfinału, a czas 2:02.10 pozwolił jej na zdobycie 31. miejsca, ale również cennego doświadczenia.